Fafnir

 Ja i Tom rozdzieliliśmy się na rynku, skąd kowal miał krótką drogę na targ. Moja, prowadząca do domu Melody, była niewiele dłuższa. Idąc, co jakiś czas zerkałem za siebie, upewniając się, czy brunet na pewno sobie radzi. Byłem gotów do zerwania się w jego stronę i pomocy. Tom jednak zdawał się mieć całkiem dobrze, bo pewnym krokiem ruszył na targ i już po chwili zniknął za straganami. Odetchnąłem z ulgą, widząc innych Osadników, którzy na pewno udzieliliby pomocy kowalowi, gdyby zaszła taka potrzeba. Mogłem spokojnie iść do Melody, nie martwiąc już się o Tom’a. 

Na miejsce dotarłem szybciej niż się tego podziewałem. Zapukałem do drzwi i zrobiłem krok w tył. Nikt jednak nie odpowiedział. Niepewnie nacisnąłem klamkę. Ku mojemu zdziwieniu drzwi były otwarte i ustąpiły od razu. 

– Melody? – zaniepokojony zawołałem przyjaciółkę i zacząłem jej szukać. Na parterze jednak było pusto. Zacząłem więc iść schodami na górę. Gdy byłem na piętrze, usłyszałem stłumiony szloch. Dochodził on z sypialni syreny. Powoli otworzyłem ciemnobrązowe drzwi. Na łóżku leżała Melody z głową ukrytą w poduszce. Jej ciałem wstrząsały dreszcze towarzyszące głośnemu płaczowi dziewczyny. Dłonie krawcowej były umorusane krwią. Podszedłem do niej przerażony i usiadłem na brzegu materaca. 

– Melody? Co się stało? – zapytałem niepewnie. 

– Oni go zabili! Zabili! – załkała blondynka. 

– Co? Kto? Kogo? – niczego nie rozumiałem, a syrena rozpłakała się na dobre. 

*** 

Godziny mijały jedna za drugą, a Melody wciąż nie przestawała zalewać się łzami. Pogładziłem delikatnie jej złote włosy, próbując jakoś ją pocieszyć, mimo iż wiedziałem, że jest to niemożliwe. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Powoli wstałem z łóżka i bezszelestnie wyszedłem z pokoju. Ostrożnie zszedłem po schodach, również przybity całą tą sytuacją. Pukanie się powtórzyło. Gdy zabrzmiało po raz trzeci, otworzyłem drzwi. Za nimi stał Phanthom. 

– Cześć Fafnir, ja będę już wracał. – oznajmił odrobinę zakłopotany. 

– Ja zostanę. – odparłem, a zaraz po mojej wypowiedzi na parterze dał się słyszeć płacz krawcowej. Kowal zajrzał do środka. 

– Fafnir, kto to? – do naszych uszu doszedł zapłakany głos Melody, która prawdopodobnie wstała i zauważyła moją nieobecność. 

– Coś się stało? – zapytał Tom. Nie wiedziałem, co mam mu powiedzieć, ani czy mogę to zrobić. 

– Lucan nie żyje. – odpowiedziałem szeptem po dłuższej chwili. 

– Kto? – brunet spojrzał na mnie zdziwiony. 

– Narzeczony Melody. – wyjaśniłem, gdy dotarło do mnie, że Tom go nie znał. 

– Miała narzeczonego?  

– Od niedawna. Wcześniej spotykali się jako znajomi, a później para. – dodałem, wpuszczając kowala do środka i prowadząc go na górę. 

– Phanthom przyszedł. – zapowiedziałem przyjaciela, nim weszliśmy do sypialni. Syrena jednak nie odpowiedziała. Brunet zostawił zakupy przy drzwiach i wszedł ze mną do sypialni. Usiedliśmy na brzegu łóżka obok krawcowej. Melody uniosła czerwone od płaczu oczy na kowala. 

– Przyszedłeś po Fafnir’a? – zapytała ze smutkiem w głosie. 

– Nie, zostanę z tobą. – odpowiedziałem za Tom’aMelody ponownie ukryła twarz w poduszce, a ja spojrzałem na bruneta przepraszająco. Mimo swojej deklaracji, nie wiedziałem, co mam robić. Chciałem wrócić z Phanthom’em i się nim zaopiekować, ale chciałem też zostać z załamaną Melody i pomóc jej przez to przejść. 

– Ja też. – dodał kowal, obejmując mnie ramieniem. Uniosłem lekko kącik ust i ująłem jego dłoń w swoją. Syrena powoli podniosła się i usiadła na łóżku. 

– Przygotuję wam łóżka i ubrania na zmianę. – powiedziała cicho. Wciąż wydawała się być dziwnie nieobecna. 

– Nie trzeba. Ja się zajmę ubraniami, a położymy się z tobą. Ty idź wziąć kąpiel. – odparłem, pomagając wstać przyjaciółce. Zabrałem jej koszulę nocną i zaprowadziłem syrenę do łazienki, by tam przygotować jej kąpiel. Phanthom natomiast zaniósł zakupy do chłodnej spiżarni, by się nie zmarnowały. 

Kiedy Melody brała długą kąpiel relaksacyjną, usiadłem z kowalem w kuchni. 

– Dziękuję. – powiedziałem, unosząc na niego wzrok. 

– Za co? 

– Za to, że zgodziłeś się zostać. 

– Wam obojgu przyda się wsparcie. – odparł naturalnie brunet. Uśmiechnąłem się do niego słabo. 

– Znałeś tego Lucan’a? – zapytał po chwili ciszy. 

– Spotkaliśmy się może raz. Był Samotnikiem jak ja. 

– Też był smokiem? 

– Nie, wampirem. 

– Wampirem? – na twarzy kowala pojawiło się zdziwienie zmieszane ze strachem. 

– Tak. Zapolował na mnie jednej zimy. Początkowo miałem do niego za to uraz, ale już mi przeszło. Był głodny, a wtedy trudno o coś innego niż mały zając. – powiedziałem, wspominając moje pierwsze spotkanie z narzeczonym syreny – Melody poznała go na plaży. Na początku miała być jego ofiarą, ale okazało się, że Lucan miał zbyt miękkie serce, by ją skrzywdzić. Spotykali się coraz częściej. Początkowo próbował ją od siebie odstraszyć, ale ostatecznie zaczął czekać na każde jej wyjście poza mury wioski. Niedawno się jej oświadczył. Wczoraj lub dzisiaj. Zgodziła się. Za długo się tym nie cieszyli, bo zaraz został zgarnięty przez służby z laboratorium. Zastrzelili go w lesie. – dokończyłem. 

Zanim Tom zdążył odpowiedzieć, usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi łazienkowych. Odprowadziłem Melody do sypialni i ułożyłem ją do snu. Wyczerpana płaczem syrena szybko zasnęła. Pogładziłem jej włosy ze smutkiem i wróciłem do kowala. Pomogłem mu się wykąpać, zmieniłem jego opatrunki i przebrałem go w czyste, luźne ubrania z pracowni krawcowej. Obaj milczeliśmy, przetwarzając samotnie tą historię. Możliwe, że również, dlatego, by nie mówić o niej przy Melody. 

Wziąłem szybką kąpiel i poszedłem do sypialni dla gości. Zabrałem z niej poduszki oraz kołdrę, po czym zaniosłem to wszystko do pokoju syreny. Położyłem je na łóżku, po czym ułożyłem się wraz z Tom’em obok Melody. Kowal okrył nas obu, gdy ja zacząłem powoli głaskać przyjaciółkę po głowie. Phanthom objął mnie od tyłu i zanurzył twarz w moich włosach. Położyłem wolną dłoń na wierzchu jego ręki. Myślami wciąż krążyłem wokół zabitego wampira. Sądziłem, że są nieśmiertelne. Wygląda na to, że się myliłem. Dlaczego laboratorium wysłało swoje służby? O co im mogło chodzić? Czyżby mieli coś przeciwko mieszaniu się Osadników z Samotnikami? Jeśli tak, Melody i Phanthom mogliby być przeze mnie w niebezpieczeństwie. Musiałem jak najszybciej opuścić wioskę, zanim wrócą. Nie mogłem pozwolić, by skrzywdzili moich przyjaciół. 

Spojrzałem na skuloną syrenę, rozmyślając o laboratorium, Samotnikach i jej relacji z Lucan’em. 

– Tom...? – zacząłem niepewnie. 

– Tak? 

– Byłeś kiedyś “zakochany”? – zapytałem w końcu. Każdy o tym mówił, ale wciąż nie bardzo rozumiałem, o co chodzi. Objąłem się szczelniej ramionami przyjaciela i czekałem na jego odpowiedź. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Phanthom

Fafnir

Phanthom