Phanthom
Czułem się jak ostatni kołek. Emocje… one wszystko niszczyły. Ciągle popadałem w nieokreślone uczucia, które targały mną jak wiatr samotnym liściem na uschniętym drzewie. Nie wiedziałem co miałem zrobić ze sobą. Jak tylko się zdenerwowałem (a nawet nie wiedziałem często czym) zaczynałem robić wszystkim na złość. Fafnir zapewne tez miał mnie dość, ta cała nauka latania była tylko po to, by była. Obiecał, ale wiedziałem, że aktualnie nie miał na to ochoty. Z resztą tak samo jak ja. Dzisiejsza nauka szła bardzo powoli. Kazał mi machać tymi skrzydłami… niby coś prostego, a jednak nie potrafiłem utrzymać się w jednym miejscu i na zmianę przechylałem się w lewo i w prawo. Fafnir spokojnie mi tłumaczył, abym zatrzymał wzrok w jednym miejscu, machał skrzydłami równo, nie rzucał się… a jednak nie szło mi. - Co się dzieje? Coś cię martwi? Widzę w twoich oczach, że coś nie gra – zapytał z przejęciem w głosie, kiedy po raz piąty upadłem na podłoże. Tym razem schowałem skrzydła i pozwoliłem mu pomó