Phanthom
Poczułem, jak moje policzki robią się czerwone. Ja to zrobiłem. Na spokojnie cię umyłem i żyjesz, nie musisz się mnie teraz obawiać. W tej chwili wiedziałem już, że to nie jest zwyczajna relacja dwóch kolegów i nie byłem pewny, dlaczego. To przypadek losu, że akurat na siebie wpadliśmy, kiedy nadchodziły te bolesne zmiany, przy których druga osoba była bardzo pomocna? Przy których oboje byliśmy nadzy, bo niestety smocza forma nie obejmowała ubrań? Przez które mogliśmy chorować kilka dni, a drugi okazywał się tak opiekuńczy, że zajmował się chorym? Dużą rolę też odgrywała nieświadomość Fafnira. Nic nie rozumiał, nie miał okazji się tego nauczyć i kiedy on nie miał problemu w umyciu mnie, do mojej głowy przychodziły wszystkie zbereźne myśli. Sam też nie byłem bez winy, pozwalałam, a nawet sam chciałem, aby był przy mnie, abym mógł go przytulać, spędzać z nim czas… Zwariowałem. Na pewno oszalałem, powinienem jakieś leki wziąć. Schowałem tylko twarz w dłoniach i po cichu odetchnąłem, p