Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2020

Phanthom

Poczułem, jak moje policzki robią się czerwone. Ja to zrobiłem. Na spokojnie cię umyłem i żyjesz, nie musisz się mnie teraz obawiać.  W tej chwili wiedziałem już, że to nie jest zwyczajna relacja dwóch kolegów i nie byłem pewny, dlaczego. To przypadek losu, że akurat na siebie wpadliśmy, kiedy nadchodziły te bolesne zmiany, przy których druga osoba była bardzo pomocna? Przy których oboje byliśmy nadzy, bo niestety smocza forma nie obejmowała ubrań? Przez które mogliśmy chorować kilka dni, a drugi okazywał się tak opiekuńczy, że zajmował się chorym? Dużą rolę też odgrywała nieświadomość Fafnira. Nic nie rozumiał, nie miał okazji się tego nauczyć i kiedy on nie miał problemu w umyciu mnie, do mojej głowy przychodziły wszystkie zbereźne myśli. Sam też nie byłem bez winy, pozwalałam, a nawet sam chciałem, aby był przy mnie, abym mógł go przytulać, spędzać z nim czas… Zwariowałem. Na pewno oszalałem, powinienem jakieś leki wziąć. Schowałem tylko twarz w dłoniach i po cichu odetchnąłem, p

Fafnir

Prośba bruneta bardzo mnie zdziwiła, ale mimo to postanowiłem ją spełnić. Zacząłem więc nucić tą samą melodię, co wcześniej, powoli gładząc przy tym włosy Phanthom'a. Sam nie wiedziałem, skąd ją znam. Nie pamiętałem ani słów, ani nawet tytułu lub autora. Z tego względu podejrzewałem, że słyszałem ją bardzo dawno temu. Pewnie jeszcze w domu. Być może mama ją śpiewała, szykując się do wyjścia. Mogła to być też pokojówka lub kucharka, pochłonięta pracą. Równie prawdopodobne było też to, że była to melodia wygrywana przez jedną z pozytywek mamy. Kowal powoli zasypiał, wtulony we mnie. Westchnąłem cicho, przerywając nucenie. Pogładziłem delikatnie jego przykryty bandażem policzek. Powoli wstałem z łóżka. W tym samym momencie brunet uchylił słabo powieki. - Przyniosę ci zioła zanim zaśniesz. - powiedziałem spokojnie. Kowal niechętnie puścił materiał mojej koszulki. Czym prędzej pobiegłem do kuchni po zioła, które już zdążyły się zaparzyć. Zdjąłem z kubka talerzyk i wróciłem z parują

Phanthom

- Na to wygląda – powiedziałem odsuwając się od ściany, o którą się opierałem. Podszedłem do Fafnira, który spojrzał na mnie swoimi dużymi oczami. Wyglądał, jakby się nie tego spodziewał. - Dobrze mi się z nim mieszka – dodałem. Spojrzałem na transfera, który posłał mi lekko zdziwione i rozbawione spojrzenie. - Mieszkacie razem? - pokiwałem głową. - Fafnir miał mały problem z tym niedziówem, co przyszedł do wioski i mu się dom spalił. Więc mieszka u mnie – spojrzałem na albinosa, po czym poczochrałem go po głowie. - Dobra, pomogę ci z towarem – zaoferowałem, a mężczyzna pokiwał głową. Wziąłem w dłonie miecze i zaniosłem je na wóz przewoźnika, to samo zrobiłem z kilkoma innymi przedmiotami. Fafnir stał z boku i nam się przyglądał w milczeniu. Kiedy wszystko już było załadowane, odprowadziłem gościa do powozu. - To miłe z twojej strony, że mu pomagasz, ale wiesz, że jeśli rada się dowie, może mieć coś temu przeciwko? W końcu on jest samotnikiem -  wzruszyłem ramionami. - Nie martwię

Fafnir

Zmróżyłem oczy, gdy oślepiło mnie białe światło. Dopiero po dłuższej chwili moje oczy się do niego przyzwyczaiły. Siarczysty mróz szczypał moją skórę. Był on szczególnie odczuwalny pod stopami. Rozejrzałem się dookoła, zupełnie nie poznając miejsca, w którym się znajdowałem. Był to przykryty śniegiem las sosnowy, który zdawał się nie mieć końca. - Phantom? - zawołałem. Mój głos poniosło dalej echo, ale nikt mi nie odpowiedział. Objąłem się ramionami i wypuściłem z ust biały obłok. Para powoli rozpływała się nad moją głową, aż zaczęła stopniowo znikać. Wkrótce nie było po niej śladu, ale szybko zastąpiły ją kolejne obłoki. Mimo rozmaitych prób, nie udało mi się ogrzać. Ponownie uniosłem wzrok na wysokie drzewa. Dość szerokie odstępy pomiędzy nimi sprawiały, że lodowaty wiatr mógł stale przez nie przelatywać. Niepewnie postawiłem pierwsze kroki naprzód, mając nadzieję, że znajdę jakieś źródło ciepła lub przynajmniej las stanie się gęstszy. Rozglądałem się na boki, obawiając się atak

Phanthom

Miałem zamiar poczekać i wrócić do domu, ale im dłużej siedziałem, tym bardziej nie miałem na to sił. Okazało się, że gwałtowne i niekontrolowane używanie skrzydeł potrafi zabrać sporo energii oraz wyrządzić okropny ból na plecach, a nawet innych częściach ciała, kiedy wpada się na drzewa. Deszcz nie pomagał, zrobiło mi się zimno i miałem ochotę tylko pójść spać. Gdy zamknąłem oczy, niczego już nie czułem, chociaż miałem wrażenie, że przez chwilę lecę. Słyszałem głosy i dopiero gdy zrobiło mi się trochę cieplej, zacząłem rozróżniać głos Fafika, który ciągle mnie przepraszał i powtarzał, że to wszystko jego wina. Tak bardzo chciałem go przytulić i zaprzeczyć temu wszystkiego, ale dalej będąc w tej „zimnej hibernacji”, nie mogłem się ruszyć. Tak naprawdę, to tylko słyszałem, a mało czułem. Ciało przestało reagować na bodźce, aż w końcu zasnąłem. Kiedy się obudziłem, byłem w stanie się ruszyć. Otworzyłem oczy i przez dłuższą chwilę po prostu gapiłem się na drewniany sufit, zastanawiają

Fafnir

Znieruchomiałem tak samo jak kowal. Na moją twarz wypłynął rumieniec. Nagle zaczęło mi się wydawać, że za duża koszula jest jednak trochę za krótka. Automatycznie naciągnąłem ją po kolana. - Gdzieś leżą. - powiedział brunet obojętnie, przerywając niezręczną ciszę. Następnie kowal spojrzał na mnie, wyraźnie oczekując, że dodam coś od siebie. - Może zagrasz z nami w karty? - zaproponowałem, starając się zachować spokój. Melody chyba jednak wyczuła, że zwyczajnie próbuję zmienić temat, bo zmarszczyła brwi. - Najpierw je przymierz. - powiedziała, ruchem głowy wskazując ubrania. Wziąłem je nieśmiało w dłonie, starając się jednocześnie ukryć ich drżenie. - To ja pójdę do sypialni... Zaraz wracam. - oznajmiłem i już miałem iść w stronę schodów, ale syrena mnie zatrzymała. - Muszę zobaczyć, jak wyglądasz. Przebierz się tutaj. - powiedziała, ponaglając mnie ruchem ręki. Spanikowany spojrzałem na Phanthoma. On również mi się przyglądał. Tylko my dwaj wiedzieliśmy, na czym polega probl

Phanthom

Kompletnie zapomniałem o tym mieczu. Niestety kiedy sobie o nim przypomniałem (czyli kiedy przyszedł po niego klient), wiedziałem, że go tak szybko nie wykuje. Aktualnie moje ciało błagało o odpoczynek, nie było więc mowy o wykuciu czegokolwiek. Idealnie, przynajmniej mogłem dać nauczkę temu gówniarzowi. Jak on w ogóle śmiał pomyśleć, że ja i Fafnir… Nawet, jeśli to tak wyglądało, przecież nigdy bym go nie ruszył, gdyby nie chciał! A na pewno nie chce, tak mi się wydaje. Wizyta Melody było dość zaskakująca i… chyba w nie odpowiednim momencie. Słysząc pytanie na temat naszych spodni, na chwilę zamarłem. Co by tu powiedzieć? „Braliśmy razem kąpiel, suszą się.”. Po tym musiałbym tłumaczyć, dlaczego braliśmy razem kąpiel. „Wpadł do wody.”. Zaczynałaby pytać jak, albo mnie obwiniać. „Jest gorąco.”. Ona tu stała kompletnie ubrana i się nie pociła. „Po prostu wygodnie nam chodzić bez nich.”, po tym pomyśle zrezygnowałem z szukania kreatywnego pomysłu. „Ty lepiej się nie pytaj, gdzie on